Panie Ministrze, Polacy chętnie deklarują chęć oddania narządów, ale na deklaracjach się kończy bo przeszczepów robi się u nas, zdecydowanie za mało, patrząc na zapotrzebowanie i liczbę oczekujących pacjentów. Dlaczego tak jest?
K.R.: To prawda, Polacy chętnie deklarują gotowość do oddania narządów. Niestety system ochrony zdrowia w Polsce boryka się z szeregiem problemów, a to również przekłada się na transplantologię, która wymaga szczególnej organizacji. Istotnym problemem jest również kwestia zaufania. W przestrzeni publicznej wciąż pojawia się pytanie „czy narządy na pewno pobiera się od zmarłych?”. Przeciwnicy transplantologii negują fakt śmierci mózgu oraz otwarcie sugerują brak profesjonalizmu czy jakieś ukryte interesy lekarzy transplantologów. Brak zaufania i nieuzasadnione obawy wobec uczciwości personelu medycznego powodują, że brakuje narządów do przeszczepów.
Panie Ministrze, czy Poltransplant nie realizuje swoich ustawowych zadań?
K.R.: Koordynacja na poziomie centralnym to nie wszystko. Mamy dobrych koordynatorów transplantacyjnych, którzy niestety często nie mają co robić, przez co ich potencjał jest niewykorzystany. Problem zaczyna się już w pojedynczych szpitalach, w których lekarze nie weszli nawet na ścieżkę rozpoznawania śmierci mózgu, aby pobrać narządy. Szpitali, w których nie pobiera się narządów, jest w Polsce kilkaset.
To jak zachęcić dyrekcje szpitali i samych lekarzy aby chętniej pobierali narządy? Nie pobierają bo się boją?
K.R.: Temu poświęcone są zmiany będące już na etapie prac legislacyjnych. Przeprowadziliśmy analizę problemów polskiej transplantologii. Analizowaliśmy na przykład, jak finansować pobieranie narządów, czy narząd ma być transportowany do pacjenta, czy pacjent do narządu? Niechęć szpitali wynika też często z obaw dotyczących komunikacji z rodzinami osób zmarłych – wymaga to niezwykłej wrażliwości. Przepisy dotyczące śmierci mózgu zostały przeniesione z ustawy transplantacyjnej do ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Ta zmiana ma podkreślić, że śmierć mózgu nie jest stwierdzana tylko po to, aby pobrać narządy do celów transplantacyjnych – śmierć mózgu to koniec życia człowieka, który stwierdza się też po to, aby nie prowadzić leczenia zwłok. Rozpoznanie śmierci mózgu opiera się na stwierdzeniu nieodwracalnej utraty jego funkcji, ta definicja istnieje w Polsce od lat i nie powinniśmy się jej bać.
Żywe dawstwo narządów, tutaj też nie mamy się czym chwalić. Liberalizować czy penalizować prawo w tym zakresie?
K.R.: To jest jeden z punktów mocno dyskutowanych. Tutaj także niezwykle istotna jest kwestia braku zaufania do lekarzy. Trzeba być bardzo ostrożnym, aby tego braku zaufania nie pogłębiać rewolucyjnymi zmianami. W przypadku przeszczepień krzyżowych i łańcuchowych pobiera się narząd od osób niespokrewnionych i prawo nie nadąża tu za medycyną. Dla niektórych, nawet z punktu widzenia medycyny dobieranie osób niespokrewnionych do takich przeszczepień jest rozwiązaniem mocno zaskakującym. W związku z tym staram się być ostrożny w formułowaniu jednoznacznego stanowiska, jeśli chodzi o przepisy regulujące tę kwestię. To jest temat w debacie publicznej dla ekspertów, lekarzy, prawników, którzy też są w swoich opiniach podzieleni, nie reprezentują jednolitego stanowiska. Trzeba sobie zadać pytanie, czy wdrażając liberalne procedury, które umożliwią rocznie kilka przeszczepów od żywych dawców, nie powstanie wyraźne ryzyko spadku ogólnej liczby przeszczepów, gdzie narząd pochodzi od zmarłego dawcy – ponieważ to zmarli dawcy determinują rozwój transplantologii i liczbę przeszczepów. Reforma ukierunkowana na minimalne zwiększenie przeszczepów od żywych dawców, kosztem spadku przeszczepów, gdzie narząd pochodzi od zmarłego dawcy, nie ma sensu.
Co mają robić lekarze aby pacjenci darzyli ich zaufaniem i szacunkiem?
K.R.: Wiele badań socjologicznych pokazuje, że mamy w Polsce problem z zaufaniem do drugiego człowieka, a to przekłada się również na relacje między pacjentami a lekarzami. Powinniśmy nieustannie dawać przykład swoją pracą i profesjonalizmem, że jesteśmy warci zaufania, i że to zaufanie jest niezbędne we właściwym procesie terapeutycznym, ale też z drugiej strony brać pod uwagę uwarunkowania kulturowe, decydując się na bycie lekarzem w Polsce. Być może ten brak zaufania wynika z naszej historii.
Panie Ministrze, staramy się wdrażać międzynarodowe regulacje, ale idzie to wolno. W 2015r. Polska podpisała w Santiago de Compostella konwencję dotyczącą przeciwdziałaniu handlu narządami oraz zwiększonej współpracy pomiędzy państwami. Czy Polska ma zamiar ratyfikować konwencję?
K.R.: Z pewnością tak. Penalizacja takich działań i wzmocnienie współpracy jest konieczne. A do tego potrzebna jest zmiana prawa. Obecnie jesteśmy w trakcie dwóch nowelizacji ustawy transplantacyjnej. Implementowanie zapisów konwencji wymaga dalszych zmian w ustawie.
Czy powinniśmy kłaść większy nacisk na międzynarodową wymianę narządów?
K.R.: Od lat sprowadzamy duże ilości szpiku z zagranicy i to jest bardzo dobry przykład współpracy. Jednak w kwestii wymiany narządów sytuacja jest nieco inna. Porządkowanie przepisów ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa, ale też względy etyczne. Trzeba wypracować rozwiązanie jak najlepsze dla pacjentów. Nadal toczy się dyskusja nad dużą nowelizacją ustawy transplantacyjnej. Zmiany muszą zachodzić najpierw na poziomie medycznym, środowisko lekarskie musi być zgodne i przekonane do działań.
Rozmawiając o prawie w medycynie, nie sposób pominąć refundacji kosztów zabiegów za granicą. Dlaczego pacjent musi czekać, zazwyczaj kilka miesięcy na decyzję ministerstwa zdrowia?
K.R.: Decyzje podpisuje minister zdrowia, ale te decyzje przygotowują eksperci. W przypadku pozytywnej decyzji musi być potwierdzona zasadność, skuteczność, bezpieczeństwo zabiegu oraz informacja, dlaczego w Polsce nie da się go przeprowadzić. W ten proces zaangażowani są konsultanci krajowi. Czasem zdarza się, że pacjenci po prostu nie chcą leczyć się w Polsce, co np. nie znajduje uzasadnienia w oczach ekspertów, specjalistów medycyny. Treść opinii nie zawsze pokrywa się z oczekiwaniami pacjenta.
Np. tysiące pacjentów wykonuje zabiegi zaćmy w Czechach, gdzie u nas z powodzeniem też wykonuje się takie zabiegi. Jak to wytłumaczyć?
K.R.: To jest sytuacja nieprawidłowa i wymaga zmiany. Na moją prośbę NFZ zmienił plan finansowy i wygospodarował w tym roku niemal 60 mln zł na zmniejszenie kolejek osób oczekujących na operację usunięcia zaćmy. Te dodatkowe środki pozwolą na przyjęcie ponad 24 tysięcy pacjentów.
Panie Ministrze, jest pan też lekarzem. Co Pan powie tym, którzy mają jeszcze wątpliwości aby przekonali się do bezpiecznej donacji narządów w Polsce.
K.R.: Transplantologia jest uznaną metodą leczenia, chociaż ciągle budzącą dreszcz emocji, nacechowany aspektem relacji dawcy i biorcy, nawet jeśli dawcą jest osoba zmarła. To bardzo ważne, abyśmy wykształcili w sobie i bliskich postawę gotowości do darowania narządów w przypadku śmierci, zwłaszcza przedwczesnej. Śmierć mózgu jest stanem nieodwracalnym, to jest śmierć człowieka i koniec życia. Chciałbym też podkreślić, że śpiączka i śmierć mózgu to dwa różne stany. Medycyna nie myli tych rzeczy. Od osób w śpiączce nie pobiera się narządów. System organizacyjny pobierania i przeszczepiania narządów gwarantuje bezpieczeństwo całego procesu, w którym człowiek ma szansę otrzymać najpiękniejszy dar – życie.
Dziękuję za rozmowę.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }