… idę przez długie korytarze, przecinające się, niczym w labiryncie. Należy uważnie czytać tabliczki i patrzeć na strzałki aby się nie pogubić w oznaczeniach. Po drodze mijam twarze dorosłych, te zamyślone, zapłakane, zadumane, pełne niepokoju, a wśród nich też te uśmiechnięte, w których widać radość i poczucie zwycięstwa. W powietrzu unosi się specyficzna cisza. Ku mojemu zdziwieniu prawie nie widzę tam dzieci, nie biegają i nie śmieją się. To nie plac zabaw, myślę. To szpital. Centrum Zdrowia Dziecka w warszawskim Międzylesiu. Jeden z najlepszych w Polsce ośrodków, który pomaga chorym dzieciom, daje nadzieję i szansę rodzicom tych dzieci, na wyzdrowienie, na nowe życie, na uśmiech.
Biegnąc na spotkanie z Profesorem zupełnie tego nie zauważyłam. Skupiona byłam wyłącznie na kwestiach, które mieliśmy omówić na spotkaniu, procedury, przepisy, etc. Wychodząc z gabinetu naszła mnie taka refleksja, zupełnie prozaiczna, którą zresztą miewam często; dlaczego tak długo pacjent, nawet ten maleńki, musi czekać na zabieg? Szczególnie na przeszczepienie narządu. Dlaczego w Polsce tak bardzo brakuje serc i innych narządów żeby można było ratować dzieci? Dlaczego nie można dać im szansy na normalne, zdrowe dzieciństwo, a ich rodzicom poczucia bezpieczeństwa?
Idąc tymi korytarzami, już nie spiesząc się, zastanawiam się, które to bariery należy pokonać aby transplantacje narządów u dzieci były dostępne i jako nowoczesne terapie zawsze były na wyciągnięcie ręki? Oprócz tego, że jestem realistką, to lubię wyobrażać sobie sytuacje idealne.
I tutaj odtwarzam sobie rozmowę z jednym z transplantologów, z którym kiedyś rozmawiałam o ryzyku komercjalizacji przeszczepów. W Polsce handel narządami jest absolutnie zakazany, bo ideą transplantologii jest bezinteresowność.
Ten ceniony lekarz zapytał mnie czy wiem, co różni usługę seksualną od dawstwa narządów? Zadając mi to pytanie, jednocześnie wzbudził we mnie zdziwienie i oburzenie. Ale jak to? Pomyślałam… – I tu, i tu dzielimy się ciałem… Płacąc za usługę seksualną, zostaje zaspokojona potrzeba fizyczna, emocjonalna, etc. Usługa gdzie strona, która otrzymuje wynagrodzenie nie znajduje się w sytuacji zagrożenia życia, gdzie w przypadku braku tej „transakcji” mogłaby umrzeć. Decyduje się na nią dobrowolnie, świadomie, w celu czerpania korzyści z czyjegoś ciała. Pomijamy tutaj ekstremalne sytuacje, wykorzystywania ludzi do prostytucji, handlu ludźmi itd. Mówimy o klasycznej sytuacji gdzie dwoje ludzi, dobrowolnie godzi się na sex, z opcją ekwiwalentów wszelakich. Bo ludzie mają różne motywy, przecież.
A płacąc komuś za to, że oddał nam narząd, to po pierwsze, w polskim porządku prawnym popełniamy przestępstwo handlu narządami, zagrożone karą pozbawienia wolności. Płacąc komuś, za narząd wykorzystujemy perfidnie czyjąś trudną sytuację osobistą. Płacąc, narażamy tę osobę na ryzyko utraty zdrowia czy życia, bo każdy zabieg obarczony jest ryzykiem. Płacąc komuś za narząd, automatycznie wywołujemy szereg bodźców psychologicznych, które wpływają na dawcę, których to reakcji nie jesteśmy w stanie przewidzieć, które z początku pozytywne, następnie mogą stać się ekstremalne, związane z różnymi zachowaniami, od manipulacji po szantaż kończąc. Płacąc komuś za narząd, biorca zna dawcę, czy też pośrednika uczestniczącego w procederze. Naraża się zatem nie tylko na utratę swojego prawa do prywatności, które chronią przepisy ustawy transplantacyjnej, ale naraża się na szereg daleko idących niebezpieczeństw.
Lekarz transplantolog wraz z zespołem, który dokonuje przeszczepienia narządu, musi mieć całkowitą pewność, że narząd, który przeszczepia został podarowany bezinteresownie z wykluczeniem jakichkolwiek przesłanek, które mogłyby wiązać się z jakąkolwiek korzyścią. Na tym polega idea transplantologii w krajach cywilizowanych, bezinteresowność jest jej fundamentem.
Szukając odpowiedzi na pytanie co zrobić, aby narządów dla dzieci w Polsce było więcej, zrozumiałam, że tych czynników jest ogrom, ale najważniejsze jest zaufanie, do idei transplantologii, do lekarzy, zespołów które pobierają narządy, które je przeszczepiają. Zaufanie w sytuacji kiedy nasze dziecko będzie potrzebowało narządu do przeszczepienia i sytuacji, w której wyrazimy zgodę na pobranie narządów od naszego dziecka. To bardzo trudne. Za bardzo. Najlepsze rozwiązania na gruncie prawnym, proceduralnym nie są w stanie zastąpić idei bezinteresowności i zaufania do transplantologii.
Przepisy, mogą jedyne usystematyzować procedurę i dać poczucie bezpieczeństwa. Zaufanie musi być w nas.
{ 4 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Bardzo poruszający tekst. Dziekuje.
Dziękuję. Tekst w sposób bardzo bezpośredni odzwierciedla moje odczucia, po wizycie w szpitalu, innym niż wszystkie…
Człowiek nie jest do końca altruistą. Zawsze robi coś dla siebie. Gdy spotyka nas niewyobrażalna tragedia, jaką jest śmierć dziecka/osoby bliskiej mamy nadzieję, że oprócz pamięci zachowamy Jej cząstkę w Drugim Człowieku. To piękny gest, podarować po naszej śmierci narządy, które nam już nie będą potrzebne, gest ratujący życie…nieznajomemu. I choć nie jest on, ten gest do końca altruistyczny, to z pewnością najpiękniejszy jaki istnieje. Dziękuję Aneta, że zajmujesz się nie łatwymi sprawami życia i śmierci…, które nierozerwalnie są związane z transplantologią.
Dziękuję Marta ! Powinniśmy się cieszyć, że mieszkamy w Polsce i mamy możliwość bezinteresownego, pełnego idei form dzielenia się sobą poprzez dawstwo narządów opartego na jasnych i sprawiedliwych zasadach!